Będzie dziś znowu obficie i confiturowo. Tym razem me
bajania skierowane będą na to jak postrzegam confiturę jako prelegent.
No cóż zwykłam przemawiać na konferencjach naukowych (kto
bywał, ten wie jak to wygląda więc zgodnie z frazą „kończ waść wstydu oszczędź”
nie będę nurkować w głębinach tego tematu).
0. Call for papers i wyłonienie mówców
Stał się cud nad Wisłą i dostałam błogosławieństwo od kapituły
aby jednak prezentować. Cud nastąpił tydzień przed konferencją (no może
półtorej), gdyż ktoś się wykruszył (ha! I kto mówił że laleczki voo-doo nie
zadziałają?) i tym samym zostałam przyszłym mówcą. Jak dobrze, że moja szklana kula
zadziałała i miałam dograny nocleg i inne takie transporty ;) No dobrze, dobrze
– i tak bym jechała na confiturę nawet jakbym finalnie nie prezentowała.
Potencjalnie gdybym chciała tylko mówić i forma biernego
uczestnictwa by mnie nie zadowalała, to chciałabym czy istnieje
prawdopodobieństwo tego że będę prezentować. Może lista rezerwowa by załatwiła
sprawę? Tak po cichu się domyślam, że i tak jest tworzona, więc malutka
informacja do paru potencjalnie zainteresowanych chyba by wielkiej krzywdy nie
zrobiła ;)
1. Rejestracja
Osobne okienko dla prelegentów. I całe szczęście, bo kolejka
chyba nie miała końca ;) W sumie i tak bym się wepchała, bo przeważali tam
dżentelmeni (hehe precz z równo uprawnieniem, panie należy puszczać przodem
;)).
2. Konferencja
Nie czułam się jakoś specjalnie inaczej niż zwykły „użytkownik”.
Hehe parę razy zostałam pomylona z hostessą z allegro (panie były ubrane w
białe bluzki i pomarańczowe spódniczki, ja byłam ubrana w białą spódniczkę i
pomarańczową bluzkę). Wyróżniała mnie plakietka, ale i tak ludzie zwykle się
dziwili że w roli ‘przemawiacza’ występuję (hehe w sumie nie dziwota, skoro
myśleli że jestem hostessą ;)). Następnym razem sprawię sobie chyba koszulkę „jestę
prelegętę”.
fot. Andrzej Goławski
Brakło mi zacisza dedykowanego właśnie dla prelegentów gdzie
można by zostawić swoje bambetle, zrobić ostatnie poprawki w slajdach i zobaczyć
jak inni prelegenci wyglądają ;) Bo w morzu ludzi faktycznie ciężko tak po
karteczkach się połapać kto jest kim ;)
3. Prelekcja
Trochę się zdziwiłam że nie było na sali organizatorów
(chyba że się gdzieś sprytnie ukryli). Jako że był pan kamerzysta (chyba mnie
nie polubił za chodzenie po sali), to nie czekałam i zaczęłam ;) Resztkowe
gadżety które były rozdałam. Podobało mi się ;) Słuchacze nie rzucali
kamieniami tudzież innymi rzeczami, więc chyba najgorzej nie było. Całkiem sporo ludzi przyszło, zwłaszcza zważywszy na to że byłam swoistą ciekawostką przyrodniczą ;)
Ufff ależ mi z tego epopeja wyszła! Przyznać się, kto przeczytał do końca?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz