Jak każdy nałogowy czytacz uwielbiam książki wszelakiej
maści ;) Gdzie czytam? Ano głownie w komunikacji miejskiej, w autobusie do
moich najukochańszych gór i ogólnie w podróży. Oczywiście lubię też zatopić się
w lekturze gdy siedzę sobie w cieplutkim łóżeczku lub na kanapie przed
kominkiem ;)
źródło: strona z kotami ale nie pamiętam która :) znajdę i dodam ;)
O ile to „domowego” czytania papierowe książki są super, o
tyle w podróży są… problematyczne. Zwłaszcza jak się podróżuje z toną rzeczy na
plecach w plecaku (laptop - do pewnego momentu 3-4 kilowe lenovo, rzeczy do
pracy, rzeczy na uczelnię i rzeczy na fitness <uprzedzając pytania – tak da
się tyle rzeczy nosić na raz :)> ) to uleżenie sobie książką zamienioną w
kindle daje ogromną różnicę, bo kindle:
- zajmuje mniej miejsca,
- jest super lekki,
- wygodniej się go używa w środkach komunikacji miejskiej,
bo łatwo się przerzuca strony – można czytać wygodnie na stojąco i obsługiwać
go jedną ręką.
Tak, zdecydowanie moje życie stało się lżejsze od momentu
gdy zostałam szczęśliwą posiadaczką Kindle w 2011 (sprawka +Andrzej Grzesik).
To jest moja ślicznota:
|
Zdjęcie z 2011 roku - ale nadal moje Kindle tak wygląda ;) |
To jest wersja z 3G wiec można na nim oprócz czytania
sprawdzić pocztę czy FB jak widać na załączonym obrazku. Mimo że teraz są
nowsze wypaśniejsze modele Kindle czy tabletów, to mojego egzemplarza nie
zmieniła bym na inny ;) A dziś mi się szczególne przyda z uwagi na podróż do…
....a może jednak póki co wam tego nie zdradzę ;)